Wracamy do was po krótkiej przerwie z nową porcją plotek, które jeszcze nie miały okazji wyjść poza ściany łazienki na pierwszym piętrze. W tym wydaniu, dowiecie się jak hogwarcka mafia próbuje przejąć władzę nad szkołą. Będzie dużo pikantnych faktów z życia waszych kolegów i koleżanek, znajdziecie też prawdziwą relacje z meczu towarzyskiego oraz powspominamy stare dobre czasy. Zachęcamy do zajęcia wygodnej pozycji i odłożenia wszelkiego jedzenia i picia, nie odpowiadamy za uduszenia, a każdego, kto nie miał jeszcze okazji zapoznać się z pierwszym wydaniem łazienkowego szmatławca, serdecznie zapraszamy do nadrobienia lektury.
Wasza kochana redaktor naczelna,
Jęcząca Marta
TAM GDZIE MIŁOŚĆ KWITNIE, TAM MARTA MA GDZIE ZARABIAĆ ZRYWAĆ!
Czy może być coś bardziej romantycznego, niż list miłosny od cichego wielbiciela? Oczywiście, że tak! W ostatnim czasie wszyscy byliśmy świadkami, jako to niezdarny Gryfon postanowił wyznać swoje uczucia pewnemu Ślizgonowi, i to za pośrednictwem innego mieszkańca Slytherinu. Barrows, którego w zasadzie możecie nie znać, robił za posłańca. Miłosną serenadę zaczął wyśpiewywać podczas posiłku w Wielkiej Sali. Było coś o głosie pieszczącym ciało, zakazanym warzywie, pięknych dłoniach wybranka i oczach tak bajeranckich, że aż sam Merlin zazdrości. Kto by się spodziewał, że miłosne wyznanie obudzi emocje w Asterionie Greengrassie, spąsowiałym niczym dorodny pomidor, który czym prędzej wymknął się ze śniadania wraz ze swoim wielbicielem, Marcusem Rothesayem, na jednorożcu w stronę wschodzącego słońca w ustronne miejsce, by tam w spokoju i z daleka od wścibskich oczu (akurat!) móc oddać się namiętnym pocałunkom i krępowaniu przy ścianie. Ciekawe co na to wszystko Milan Jarvis, Puchon, który po ostatnim naszym artykule, zaciągnął Asteriona do Zakazanego Lasu na ten-tego. Kogo wybierze Greengrass? Komu złamie serce, a kogo wykorzysta? Jeżeli Freddie Weasley będzie przyjmować zakłady, dziennikareczki obstawiają na Ericha Hartwicka. Gdzie dwóch się bije o względy faceta, tam trzeci korzysta, a ten uroczy Krukon w ostatnim czasie upodobał sobie staroświecką metodę będę wpadał aż do upadłego, którą namiętnie testuje na Prefekcie Zielonatrawka. Erichu, jeśli to nie wypali, odsyłamy do wydania pierwszego, gdzie znajdziesz kilka sposób na uwodzenie, opatentowanych i sprawdzonych przez samą Addison Hallaway!
Przybiega Fred Weasley do Addison Hallaway i krzyczy:
- Addie! Znasz jakieś zaklęcie, żeby wyczarować benzynę?!
- Znam, a co? Pali się?
- Tak! Klasa od eliksirów, ale trochę jakby przygasa.
Miłość ma różne oblicza, czasami jest to troska o drugą osobę, innym razem chęć zrzucenia kogoś z mostu. Zabawa w kota i myszkę, czy może w Isaiaha i Henry'ego, nabrała pazura dopiero kiedy obaj panowie złapali się właśnie na tej drewnianej konstrukcji. Trudno stwierdzić komu jaka rola przypadła w udziale, ale obstawiamy (Fred, porcelanowy sedes i trzy galeony!), że Yaxley ze swoim pyszczkiem bardziej przypomina gryzonia, nie wspominając już o jego niechęci do kotów - wyjaśniła się sprawa latających kotów, to tylko Is wyrzuca je przez okno. Kiedy nasi chłopcy w końcu przestali się gonić, nasza Myszka próbował zrzucić z mostu w przepaść pana de Vardena! Szybko jednak uspakajamy was, drodzy czytelnicy, skończyło się tylko na szamotaninie oraz pocałunku na zgodę. Miłość górą, cieszymy się wraz z nimi i wyczekujemy namiętnie jakiś kłótni, łez i zdrad, byśmy miały o czym pisać! Tego życzymy wam z całego serca!
- Najmocniej przepraszam! Niechcący usiadłem na twoich okularach – powiedział Henry.
- Nic nie szkodzi, one już widziały gorsze rzeczy – odpowiedział Isaiah.
Micaiah Tucker, najzwyklejszy na świecie Puchon, szuka zdesperowanej panienki, która pragnie znaleźć prawdziwą miłość za wszelką cenę, i która nie patrzy na wygląd, tylko na wnętrze inne czynni, takie jak nadmierne ślinienie się czy nocne podjadanie czekoladowego budyniu. Wszystkie kandydatki zapraszamy na casting do łazienki na pierwszym piętrze w najbliższą środę po śniadaniu.
OGŁOSZENIE LOKALNE:
Chcesz by cały świat dowiedział się, że strzałą kupidyna trafiła cię prosto w dupę serce? Marzysz, by persona twoich westchnień i wycia do księżyca w końcu dowiedziała się, że durzysz się w niej od pierwszej klasy, ale boisz się powiedzieć jej to prosto w profil? Wynajmij amora od zaraz, on zrobi to za ciebie! Dla czytelników naszej gazetki specjalna zniżka! Zgłoszenia przyjmuje Barrows przy stole Ślizgonów, codziennie przy śniadaniu.
OGŁOSZENIE OD REDAKCJI:
Poszukujemy zastępczego lokum dla Ambrosii Hovord, gdzie mogłaby w spokoju się wypłakać i zamknąć w skorupie. Dziewczyna od miesiąca okupuje nieczynną łazienkę na pierwszym piętrze i powoduję spowolnienie w redagowaniu, jej lament zagłusza nawet moje zawodzenie. Płacimy w czekoladowych żabach za miesiąc wynajmu. Może to być ciasny składzik na miotły, komórka pod schodami lub dziura za obrazem.
Nie od dziś wiadomo, że cicha woda brzegi rwie, a każdy Puchon to tylko ciamajda niezdolna do samoobrony przed osiłkami z domu Węża. Prawda jest taka, że to oni są odpowiedzialni za lodówki świecące pustkami w szkolnej kuchni, to wychowankowie Helgi sabotują sobotnie obiadki, by zgarnąć dla siebie jak najwięcej czekoladowego budyniu. Wiele lat temu opracowali sprawnie działający system. Klan Borsuków to nic innego jak dobrze zorganizowana mafia mająca na celu władzę nad całym światem. Tak, każdy Puchon to Sam-Wiesz-Kto, tylko zasmarkany z gilem pod nosem i miną niewiniątka. Mistrzem w tej grze pozorów jest niewątpliwie nasz uroczy Colin Turcotte, który w zeszłym roku owinął sobie wokół palca Gregoriusa Cavendisha, który w zamian za kilka całusów między półkami biblioteki, darował wszystkim Borsukom szlabany. Przekabacenie byłego Prefekta Naczelnego na swoją stronę to tylko pierwszy krok. Czy nowy prefekt może czuć się bezpiecznie? Jak na razie Baldwin Fortescue może się czuć bezpieczny, na razie, bo niewątpliwie, że to kwestia czasu, jak nie urokiem pięknych oczu to imperiusem.
SPRAWIEDLIWOŚĆ PO PUCHOŃSKU, CZYLI JAK WYGRAĆ MECZ
Pamiętacie ostatni mecz Quidditcha? Zadyma była niezła, normalnie Druga Bitwa o Hogwart... w każdym razie, tamten dzień został upamiętniony w Wieczystej Księdze Cudów i Dziwów, a Puchoni stali się nowymi liderami, choć był to tylko meczyk towarzyski. Zastanawiacie się, jak to stało? Może Puchoni nagle nauczyli się porządnie latać na miotłach? Albo zaczęli odróżniać kafla od tłuczka? Nikt nie kwestionował ich wygranej, przynajmniej na głos. Ostatni raz Puchoni wygrali starcie ze Ślizgonami w sławetnym 1976 roku, a emocji było równie wiele. Czy i tym razem przegrani w pijackim widzie będą próbowali dokonać zamachu na puchońskiego szukającego? Na miejscu Lucasa Murraya zaczęłabym się bać. Dotarłyśmy do godnego zaufania źródła i już śpieszymy z rzetelną relacją z meczu. Dwie hogwrackie drużyny na miotłach i jeden zawodnik na Mopie Vileda, latali jak porąbani to w jedną, to drugą stronę i próbowali się nie faulować. I kiedy duch rywalizacji rósł w siłę, nagle z tłumu (a dokładniej z samego środka sektora Puchonów) dało się słyszeć "WĘŻE-SRĘŻE" oraz "STONE ŚMIERDZI SZLAMEM". Osobą która dopuściła się do tych mało wyszukanych obelg był, według naszego świadka, Archibald Buchanan , zapalony kibic Qudditcha i wszystkim znanym kibol. To również Archie był odpowiedzialny za zrzucenie kilku łajobom w stronę podpitych ognistą Ślizgonów. Długo nie trzeba było czekać na ich reakcję, w ruch poszły nie tylko różdżki, pięści i kolana, ale również doszło do próby podduszenia puchońskim szalikiem, a groźby Baldwina, Fortescue'a, że wsadzi komuś znicz w odbyt wywołały jeszcze większye śmiech zamieszki. Kurzyło się i dymiło tak mocno, że nie można było dostrzec tego, co działo się na boisku, gdzie jedynym świadkiem cudu nagłego przypływu umiejętności Borsuków była nasza kochana komentatorka, Vinga Anvelt. Nim wszystko się uspokoiło, Puchoni wygrali mecz. Padł rekordowy wyniki, niewątpliwe jednak jest, że Vinga dobiła kilkadziesiąt dodatkowych punktów, kiedy nikt nie zwracał uwagi na szybujących zawodników. Sędzia nagle zniknął z boiska, pozostały po nim tylko strzępki szaty a dnia następnego znaleziono go z wymazaną pamięcią w schowku na zapasowe miotły. Drugi komentator, Marcus Rothesay, padł od tłuczka, który rzekomo przelatywał tuż obok mównicy, ale dla ciekawski dodamy, że Anvelt wzięła ze sobą na mecz mugolski kij bejsbolowy, który sprytnie schowała pod szatą – wiemy o tym, ponieważ uwypuklał się tu i ówdzie, a szczególnie tam, gdzie nie powinno nic kobiecie odstawać. Saga Nielsen jako Pani Prefekt Naczelna spisała się całkiem nieźle. Wraz z Charlyn Cadwallader rzucały przekleństwami w stronę Ślizgonów i wlepiały im kary za napastowanie puchońskich kibiców. Jeśli zastanawiacie się, gdzie był w tym czasie drugi Prefekt Naczelny, zaspokoimy waszą ciekawość i uspokoimy, że nieuszkodzony w wyniku walk, połowę meczu przeleżał pod ławką, uprzednio wciągnięty tam przez swoją dziewczynę, Elizabeth Weiss. Wierzymy w ich nagły przypływ miłości, a nie skuteczny sposób jak uciszyć ślizgońskiego prefekta. Zostaliśmy skonfundowani, jak tylko wybuchła awantura na trybunach! - relacjonuje członek drużyny Slytherinu. który woli pozostać anonimowy, ze względu na strach, jaki odczuwa przed zawistną mafią, a nie dlatego, że znowu dał się zrzucić z miotły. Jeśli nie ma się talentu, to trzeba znaleźć inny sposób na wygraną. To nowe motto domu Huffelpuff. Większego przekrętu w dziejach Hogwartu nie było od lat, a to dopiero początek ich machlojek.
Znalezione w starym pamiętniku z 1976
Przychodzi Rabarbar do księgarni i mówi:
- Poproszę o "Puchar dla Puchonów"
Zza lady wychodzi Jace Malfoy i odpowiada:
- Fantastyka w drugim rzędzie!
Po wygranym meczu czas za świętowanie. Wprawdzie impreza nie była tak gorąca jak zazwyczaj to bywa, ale Samueal Douglas wraz z Lucasem Murrayem poszli na całego i schlali się niczym Ślizgoni w piątkowe wieczory. Alkohol zapewne nieco rozbudził ich zmysły, szczególnie te orientacyjne, bowiem zgubili się gdzieś w zamku i schowali w skrytce na miotły, gdzie doszło do małego obmacywanka, nie wiadomo kto komu pierwszy wepchnął ręce w spodnie. Nad ranem drzwi się uchyliły a puchoński szukający wymknął się cichaczem, zostawiając nagiego Sama z wiadrami, mopami i tęczowym pawiem puszczonym pomiędzy pocałunkami. Sprawa by uciekła po kątach, gdyby nie świadek, który przyłapał później naszych małych bohaterów w łazience. Samych. Niezwykle blisko siebie. Czerwonych na twarzy. Nie mamy wątpliwości, że Lucas Murray robi konkurencje wszystkim hogwarckim podrywaczom. Don Lucaso już na swoim koncie ma kilka ciekawych ekscesów, w tym rozbieranie wzrokiem sprzedawczyni z Miodowego Królestwa i pozbycie się ciuchów Luke'a Waya.
Samuel śpi na lekcji.
Flitwick budzi go.
- Panie Douglas! Klasa to nie miejsce do spania.
- Rzeczywiście, panie profesorze, trochę tu za głośno.
A jeśli już jesteśmy przy panu białowłosym, należy wspomnieć, że również należy do grona szkolnych podrywaczy. Krukoński Casanova również wprawnie sobie radzi z rozbieraniem. Luke ma słabość prawie do każdego chłopaka, którego minie na korytarzu. Jego namiętne ramiona już tuliły Milana Jarvisa oraz Scorpiusa Malfoya, a poszły też słuchy, że czai się na dziewictwo Marcusa Rothesaya oraz na Darrena Crafta. Addie na pewno jest dumna! Jej poradnik na ten-tego gdyby został kupiony przez jakieś wydawnictwo, zapewne miałby większą sprzedaż niż "50 różdżek Dane'a". Inspirację z tej książki, którą tak ładnie promujemy na kafelkach łamach naszej kiblowej gazetki, czerpie nasz blondasek ze Slytherinu. Scorp onieśmielony wyczynami Bellamy'ego Sangstera, postanowił udowodnić, że też może pochwalić się zawartością swoich gaci i wypchał sobie przód... czerwonym krawatem. Wszystko widziałyśmy na własne oczy! Może warto pomyśleć nad zakupem specjalnych eliksirów powiększających rozmiar? Kompleksy wzięły górę a działać trzeba było szybko, improwizatorka pierwsza klasa. Jeśli zaginą wam krawaty od mundurków, wiecie gdzie się po nie zgłosić.
Chyba nie ma już osoby w całym Hogwarcie, która by nie znała pewnego składzika na miotły, zwanego pieszczotliwie przez dziennikareczki, komórką miłości. Mały, ciasny, mieszczący się na drugim piętrze, zakurzony - idealny by skraść tam komuś pocałunek lub puścić pawia. Wiedzą coś o tym panienki Pandora Mavis i Ambrosia Hovord. Pierwsza z nich wyszła z komórki z wielkim siniakiem na czole. Czyżby została zaatakowana przez środki czystości? Podobno też właśnie tam ucieka Elizabeth Weiss, która powoli zaczyna mieć dosyć swojego despotycznego brata, Russa Weissa. Biedaczka, nie może nawet iść do łazienki bez jego pozwolenia! Ale tak to już bywa, kiedy nie ma się dziewczyny ani przyjaciół a przecież trzeba się czymś w życiu zająć.
Teraz już wiecie, że nic nie umknie naszej uwadze! Jesteśmy wszędzie, w każdej rurze, ścianie, wiadrze w składziku, pod ławkami i za drzwiami waszych ubikacji, nie wspominając o świadkach, którzy często są skorzy do pomocy. Następne wydanie poświęcimy już knującym Krukonom, jako że tą część zdominowali Puchoni, którzy oszukując na meczu Quidditcha i przekabacając na swoją stronę każdego wartego uczniaka, próbują dojść do władzy. Ale strzeżcie się, bo już utworzyła się koalicja Ślizgoni-Krukoni, bowiem podsłuchałyśmy jak Amelia Baxter opowiadała Baldwinowi Fortescue, że Gryfoni szykują się do ataku i to oni są odpowiedzialni za dorobienie kilku chłopakom z drużyny kocich wąsów i trzeba się zemścić.
Marta pisząc ten sam artykuł po raz drugi, miała ochotę to wcisnąć.
Błędy są, bo beta poszła spać. Koszmarów życzymy.
Błędy są, bo beta poszła spać. Koszmarów życzymy.
O nie, nie, nie! My sobie wypraszamy! Scorpius przyznaje, że zbezcześcił gryfoński krawat Sangstera, ale było to z winy samej Śpiącej Królewny. To on go nam przywiązał, zboczeniec, najwyraźniej tak się tam szanuje barwy ich domu. W każdym razie prawdziwy Ślizgon nie odmówiłby takiej propozycji. A implantów nie potrzebuje, jak Marta nie wierzy, zapraszamy do męskiego kibla (być może to w nim jego ojciec i Wybraniec stoczyli słynną bitwę na "różdżki" B) ), niech sobie popatrzy! Za to Dorian chętnie posłucha, co jeszcze Cavendish wyprawia po kątach... Nie, nie chodzi o nic wielkiego, po prostu szuka kolejnych zaczepnych tematów do szantażu! (A Collin niech lepiej policzy zęby...)
OdpowiedzUsuńMamy nadzieję, że plotkarski kibel jest głęboki i szeroki, a Puchoni niech się strzegą! Węże się na nich odgryzą!
Wypraszam sobie, żadnej koalicji Krukoni-Ślizgoni nie było, nie ma i nie będzie! Informacja o planowanym koceniu póki co nie znalazła odzwierciedlenia w czynach, a, nie powiem, chętnie obejrzałabym efekt takich działań. Oby tylko nie pluł kłakami, woźny i tak już chodzi wku... zirytowany.
OdpowiedzUsuńPrzeciwna koalicjom, wasza ulubiona prefekt Ravenclawu Amelia Baxter
Is rząda sprostowania, wcale nie rzucał kotami, a już zwłaszcza nie Henrym ( ♥), Marta ma złego informatora, I. radzi go zmienić i przy okazji trzymać się z dala od wiaduktu.
OdpowiedzUsuńA faktycznie mecz sprzed lat był ciekawy. Mafia borsuków nie zna jeszcze działania
Kwasu... :D
Miałam dużo do nadrobienia, bo poprzedniego wydania kibelkowego szmatławca nie widziałam. Do tej pory nie miałam pojęcia, że Addie jest taką gwiazdą! Teraz jej ego podskoczyło o kilkanaście rozmiarów i nie wiem, czy Hogwart będzie w stanie je jeszcze pomieścić!
OdpowiedzUsuńPowiem wprost - popłakałam się ze śmiechu po przeczytaniu obu artykułów (chociaż nie ukrywajmy, tam gdzie króluje Addison musiało być po prostu lepiej, bo jesteśmy po prostu zbyt zajefajne). Kocham cię, Marto! <333
dont tacz mi, ajm fejmys
Niestety Prefekt Naczelny musi zareagować w obliczy tych rażących niedomówień i pomówień. Składa wyraźny raport do grona pedagogicznego, więc kolejne wydania tego brukowca spotkają się z przeszkodami w każdej postaci i każda próba będzie śledzona jego wielkim nochalem.
OdpowiedzUsuńPragnie też sprostować, że nigdy nie zniżyłby się do tak żałosnego poziomu, by grozić komukolwiek włożeniem mu czegokolwiek w odbyt.
Zirytowany Baldwin F.
Cóż, śmiem stwierdzić, że przez dwa lata mojej nieobecności uczniowie Hogwartu dorównali popapraniem w główce nie tylko mi, ale również większości zamkniętych w domu wariatów Mugolom. No ale cóż, najważniejsze jest to, kochana Marteczko, że do mnie się nie przyczepiłaś. Czyżbyś się bała? Oj wiem, że nie. Dawna przyjaźń z łazienki przetrwała rozłąkę. Nikt, tak jak ty, nie wspiera w ważeniu Eliksiru Słodkiego Snu. Pjonsia<3
OdpowiedzUsuńn/n aka Rachel Morgan
Tylko porcelanowy sedes? Biedne te wasze kiblowe dziennikareczki. Gdyby Fred był niekulturalny, powiedziałby nawet, że ich budżet jest z lekka gówniany, a podczas błądzenia odpływami z pewnością zgubiły gdzieś zdrowy rozsądek. Nikt nie obstawiałby aż tak na ślepo.
OdpowiedzUsuńMimo to Weasley jest dumny, że jego nazwisko ponownie pojawiło się w magicznym wydaniu toaletowego szmatławca i po cichu wiąże nadzieje z tym, że nie wyjdzie z formy, a jego prywatność będzie nadal tak dobrze strzeżona przez wasze agentki do zadań specjalnych. No bo co to za gazeta bez wzmianki na temat gryfońskiej księżniczki?
Z tego miejsca chylę więc czoła aŁtoreczkom najświeższych plotek. Fantastyczna robota, kochane duszyczki. Oby tak dalej! Jesteśmy głodni kolejnych nowości.
Niezawodny i niezastąpiony Freddie Weasley - zakłady dotyczące rozgrywek (nie)sportowych Slytherin-Hufflepuff przyjmujemy od wtorku do soboty w godzinach 14-21 w Pokoju Wspólnym Gryfonów
To był Pokój Życzeń, a nie schowek na miotły. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDon Lucaso
PS Borsuki górą!
Archie sobie wyprasza. To, że nie cierpi Kłidicza jeszcze nie znaczy, że rzuca mięsem w innych, a co dopiero robi im większą krzywdę! Halo, to bardzo poważny i szarmancki chłopaczyna, nie zrobiłby tak, nigdy. No, chyba że ktoś by go bardzo wkurzył! Ale wtedy tak nie było.
OdpowiedzUsuńNiech Marta lepiej znajdzie sobie lepszego informatora (najchętniej Archie przejąłby to stanowisko, bo to przecież dobry obserwator, któremu tylko czasem ktoś podstawi nogę albo złamie nos, a gorzej być nie może, w końcu łóżko w Skrzydle Szpitalnym ma wykupione dożywotnio)
kibol Archie
Bardzo ciekawy wpis. Jestem pod wrażeniem !
OdpowiedzUsuń